Blog o szeroko pojętej sztuce i estetyce oraz ich historii. Z racji moich zamiłowań przede wszystkim o sztukach plastycznych, a jako iż jest to temat wyjątkowo obszerny, pewnie na pozostałe sztuki będą niestety traktowane troszkę po macoszemu. Zapraszam do częstego zaglądania na moje strony.
Chcesz aby Twój tekst znalazł się na blogu? Bardzo chętnie go zamieszczę;) skontaktuj się za pomocą widgetu gadugadu i wpisz w treści swojego maila i/lub numer gadugadu:)

niedziela, 4 kwietnia 2010

Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej


Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowiej
Michał Witkowski

     Barbara Radziwiłłówna Michała Witkowskiego to jedna z tych książek, które przekonują, że przed wydaniem ostatecznego sądu należy doczytać do ostatniego zdania. Jest to też książka, która niestety udowadnia, że większość recenzji na rynku wydawniczym tak naprawdę nie wyczerpuje istoty tematu. Cóż nam one mówią? Ano, że mamy do czynienia z książką, w której główny bohater - pan Hubert jest przykładem drobnego biznesmena, pewnym obrazem czasów Polski w obrazie przemian ustrojowych, pełnym szemranych interesów, lombardów i dorastających chłopców nudzących się w bramach. Niewątpliwie, tak jak w wypadku głośnego ze względu na swą tematykę Lubiewa autor dokonuje tu swoistej oceny tamtych czasów i w charakterystyczny dla siebie lekki sposób przeskakuje z anegdotki w kolejną anegdotę. Bawiąc się językiem i światem rzeczywistym, który w niektórych momentach staje się coraz bardziej odrealniony faktycznie przedstawia rzeczywistość tamtych specyficznych czasów. Pan Hubert ima się różnych interesów - od wspomnianego wcześniej lombardu, przez budkę z zapiekankami po handel kwiatami kradzionymi z cmentarzy. Ale czy jest jedynie zwykłym cinkciarzem? Czy rzeczywiście tak, jak mówi większość recenzentów jest to powieść jedynie o Polsce przemiany ustrojowej?
     Prawdziwa wartość książki tkwi zupełnie gdzie indziej. Barwne tło trochę zapomnianego już dziś świata jest jedynie miejscem akcji, którą stanowi codzienność i wewnętrzny świat pana Huberta. Młody Ukrainiec, którego podnajął do pracy przestaje być zwykłym, zresztą nielegalnym pracownikiem. Relacja jest trochę ojcowsko-opiekuńcza, trochę miłosno-partnerska, ale wszystko jedynie w sferze wyobrażeń, na rzeczywistość przekładających się jedynie w postaci swoistej opiekuńczości i troski, słów wypowiadanych momentami z dużą dozą czułości. Sasza staje się swoistym towarzyszem życiowym. Pan Hubert nocami zakłada sznur pereł i snuje marzenia, wychodzi z otaczającego świata i zamyka się w swoich marzeniach.
     Cała powieść czyta się lekko, zabawnie, chce się do niej wrócić. Kradzież adidasów zdaje się być ciekawą historyjką w sam raz do czytania w niedzielne popołudnie. Dopiero gdy doczytamy ostatnie zdanie, dopiero gdy dowiadujemy się, że futro podarowane Saszy jest tak naprawdę puste, wszystkie zabawne historyjki zmieniają swoje znaczenie. Kto nie czytał książki, nie powinien dalej czytać tego wpisu, żeby nie zepsuć sobie niespodzianki:), a kto już czytał, ten wie, że Sasza to kolejne z sennych marzeń pana Huberta, kradzieży adidasów nie było,  a cała książka staje się przeraźliwym obrazem ludzkiej samotności, ucieczki w nierzeczywistość dla zabicia lęków, dopowiadania sobie świata realnego. I nagle zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę, książka łatwa lekka i przyjemna przekazała nam bardzo trudną prawdę, o której pewnie nie chcielibyśmy czytać, gdyby została nam podana wprost.




Oficjalna strona Michła Witkowskiego: http://free.art.pl/michal.witkowski/ 
Jedna z ciekawszych recenzji: http://wyborcza.pl/1,82204,4403709.html
Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej w księgarni selkar.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz